Lato okazało się być jednak mało słoneczne w Warszawie, ostatnio znów wróciły codzienne burze (zazwyczaj zaczyna padać dokładnie w chwili opuszczenia Tesco przez moją skromną osobę wraz z zakupami). Zaplanowałam sobie pracowity miesiąc i nawet o dziwo wyszło. Może nie spełniłam wszystkich nierealnnych oczekiwań, zostało mało czasu na hiszpański (włoski nadal nietknięty), i parę ważnych punktów nadal czeka w kolejce do skreślenia, ale mimo wszystko odczuwam głębokie zadowolenie. Dobrze wiedzieć że nadal jestem w stanie sprostać różnym szalonym wyzwaniom, a pod ewentualną powłoką problemów i niepokojów zawsze znajduję morze wewnętrznego spokoju, które skutecznie utrzymuje mnie w emocjonalnym pionie.
Antewasin
Cieszę się, że poradziłaś sobie ze swoimi planami. Twój wpis, jak zwykle, jest dla mnie bardzo inspirujący i mobilizujący! Oczywiście najmocniej trzymam kciuki za postęp w nauce języków :) Pozdrawiam i powodzenia!
OdpowiedzUsuń